Obudziłam się chwilę po 9. Pracę zaczynałam równo o 10, więc jeżeli nie chciałam się spóźnić, musiałam się spieszyć. Wcisnęłam w siebie niewielkie śniadanie, założyłam strój roboczy i stanęłam przed lustrem. Lewą dłonią wygładziłam zgięcie na koszuli, upewniłam się, że w torebce znajduje się telefon, portfel i klucze. Włosy spięłam w luźny kucyk, a rzęsy przeczesałam kilkakrotnie tuszem. Gotowa, wyszłam z domu. W głowie kręciło mi się od wydarzeń wczorajszego dnia. Pamiętam niezbyt udaną rozmowę z Acacią oraz masę alkoholu wypitą po przyjściu do domu. Powiedzenie, że miałam kaca było cholernym niedopowiedzeniem, nadal czułam działanie alkoholu. Oczywiście wciąż nie potrafiłam uwolnić się od myślenia o Justinie. W końcu za chwilę miałam przedstawiać plan Margaret. Po przebyciu krótkiego odcinka drogi, znalazłam się pod wejściem do mojej pracy. Wciągnęłam powietrze i szybko weszłam. Kiwnęłam głową do Jacka - jednego z ochroniarzy, który jako jedyny okazał się mieć choć odrobinę uczuć w tej firmie. W myślach planowałam przebieg rozmowy z szefową. Jadąc windą do Jej gabinetu, serce o mały włos nie rozerwało mi piersi. Potykając się o własne nogi zdołałam dojść do drzwi pokoju Margaret. Wdech, wydech. Nacisnęłam klamkę i weszłam do gabinetu.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się przymilnie. - Chciałam panią jeszcze raz przeprosić za wczorajszy incydent, ale naprawdę kiepsko się miałam. - Margaret kiwnęła głową na krzesło naprzeciwko jej biruka, a więc od razu usiadłam.
- Spokojnie dziecko, nic się nie stało, ale oby mi to było ostatni raz. - Kiwnęła groźnie palcem. Muszę przyznać, że miała wyjątkowo dobry humor, zwykle rozmawiała ze mną bardzo oficjalnie, bez emocji, bez uśmiechu, teraz było inaczej. Kolejny raz posłała mi promienny uśmiech ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. - Wczoraj wspomniałam Ci o pewnej niespodziance, pamiętasz? - Przytaknęłam głową. - Katy, readktorka naczelna zwolniła się wczoraj ze względu na problemy rodzinne. - Wzięła łyka kawy. - Stanowisko jest wolne, pomyślałam, że może Ty byś chciała je objąć? - Z wrażenia otwarłam usta. - Tylko to nie będzie tak łatwe jak Ci się zapewne wydaje, musisz mnie zaskoczyć, napisać coś co przyniesie naszej firmie dochody, rozumiesz?
- Oh - sapnęłam. - To świetnie się składa, bo przychodzę do pani z pewnym pomysłem. - Wlepiła we mnie wzrok. - Ostatnio mnie, Sharon i Miley zleciła Pani pójście na galę, na której miał być Justin Bieber. - Poprawiłam się na krześle. - Wtedy wpadłam na świetny pomysł rozkochania Go w sobie i napisania artykułu w gazecie. - Margaret spojrzała na mnie z uznaniem, klasnęła dłońmi po czym gwałtownie wstała.
- Lily! To świetny pomysł i jeżeli tylko wszystko pójdzie po Twojej myśli to dostaniesz nie tylko lepsze stanowisko, ale o wiele więcej. - Uścisnęła mnie i zmierzyła wzrokiem. - Zacznij działać od teraz, od tego zależy Twoja przyszłość, idź kup sobie jakąś sukienkę, zaproś Go gdzieś, masz wyciągnąć z Niego jak najwięcej.
- Właśnie taki mam zamiar - uśmiechnęłam się rzucając krótkie do widzenia i wyszłam z jej gabinetu. Oparłam się o ścianę, oddychając głęboko.
flashback
/ - O czym Ty mówisz? - krzyknęłam, marszcząc brwi. Byłam pewna, że dziewczyna musiała mnie z kimś pomylić lub robiła głupi dowcip.
- Nie udawaj idotki. Nie masz nawet na co liczyć z Bieberem, będziesz dla niego tylko odskocznią od problemów, dobierze Ci się do majtek i zostawi. Robi to wszystko, bo jest młody, chce korzystać z życia, ale nadejdzie moment, że uświadomi sobie kto jest dla niego najważniejszy i nawet nie masz co liczyć na to, że tą osobą będziesz Ty. - splunęła i wbijając paznokcie w moje ramię, odeszła./
To wszystko chyba mnie przerosło. Znam Go tak krótko, nie mam nic do stracenia, ale boję się. Nie jestem pewna czy dobrze robię, nie chcę być potraktowana tak jak opisała to Acacia, chociaż wiem, że ja w stosunku do niego nie zachowuję się wcale lepiej. Myślałam jedno, a robiłam drugie, w końcu nie mogę się już wycofać, prawda? Nie mogę zawieść Margaret. Mój telefon zaczął wibrować, a po wyciągnięciu ujrzałam znane mi imię. - Halo? - Warknęłam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim, ale wiedziałam, że muszę to zrobić, obiecałam sobie i Margaret, a kto jak kto, ale ja słów na wiatr nie rzucam.
- Hola, hola! - Zaśmiał się. - Słyszę, że ktoś nie ma humoru. - Wczoraj tuż po rozmowie z tajemniczą dziewczyną zniknęłam z klubu, zostawiając u barmana wiadomość dla Biebera, że źle się poczułam, a rano muszę wstać do pracy. - W takim razie musimy coś z tym zrobić. Co powiesz na kolację? Dziś, wieczorem, pozwól, że wszystkim się zajmę. - Wymruczał, a mój żołądek zacisnął się w supeł.
- Bądź o 19 pod moim domem, adres wyślę smsem. Przepraszam, ale muszę już kończyć, do zobaczenia. - Rzuciłam, wciskając czerwoną słuchawkę.
***
Cześć kochani! Przepraszam, że rozdział dodaję dopiero teraz, ale miałam masę spraw na głowie, do tego doszła wycieczka szkolna i choroba. Na pewno do dodania go nie mobilizuje mnie 6 komentarzy, przy kilkuset wyświetleniach rozdziału, więc proszę Was - komentujcie!!!
Nareszcie !! Rozdział świetny :)) Ciekawe co tym razem się stanie na kolacji ?
OdpowiedzUsuńCzekam na next i weny życzę :)
Bez urazy, ale kolejny raz piszę, że brak komentarzy jest może spowodowany tym, że nie widać gdzie je pisać?
OdpowiedzUsuńtak ja wiem, wiem i przepraszam, że nie reaguję, ale po prostu nie wiem gdzie to zmienić, a nie mam nawet czasu żeby kogoś o to poprosić. dajcie mi kilka dni i komentarze będą widoczne na dole :)
Usuń