Justin’s POV:
- Justin! – odskoczyłem w mgnieniu oka od Lily zdenerwowany, że miałem już w zasięgu ręki jej pełne usta. Chaz i Ryan uśmiechnęli się do Nas szeroko.
- Szukamy Cię od jakiś trzydziestu minut! – szatyn zaczął wymachiwać rękoma, a ja spojrzałem ukradkiem na dziewczyną, która zaśmiała się pod nosem. – Pani wybaczy.. – mruknął, ujmując jej dłoń i złożył na jej wierzchu lekki pocałunek. – Jestem Ryan Butler, najlepszy i najpiękniejszy przyjaciel samego Justina Biebera.
- Chyba z najbrzydszą mordą na świecie. – Chaz wybuchł śmiechem, a ja miałem ochotę zapaść się w tej chwili głęboko pod ziemię.
- Dobra, chłopaki, dajcie spokój. – mruknąłem, patrząc na nic spod przymrużonych oczu. – Co się dzieje?
- Musimy się zwijać. Dzwonił Scooter i powiedział, że jak za trzydzieści minut nie pojawimy się w hotelu to nam „powyrywa nogi z dupy przy samym gardle”. – Ryan uniósł palce do góry, robiąc przy cytowanych cudzysłów w powietrzu – Tak więc pożegnaj się ładnie z tą piękną Panią i idziemy.
- Tylko bez żadnych niegrzecznych scen! – poczułem jak dłoń Chaza ląduje na moich plecach. Zmroziłem go wzrokiem i skinąłem głową, by stąd wyszli.
- Zaraz przyjdę, moment.
- Aje, Kapitanie! – zawołali jednocześnie, przepychając się w drzwiach.
Spojrzałem na Lily i uśmiechnąłem się lekko. Byłem myślami jeszcze w chwili sprzed paru minut.
- No leć, leć. – potarła pieszczotliwie moje ramię – Spotkamy się jutro?
- Jeśli tylko znajdę chwilę czasu to na pewno. – puściłem jej oczko, zwilżając usta końcem języka. Pochyliłem się, by złożyć na jej rozgrzanym policzku pocałunek i odsunąłem się, robiąc krok w stronę drzwi.
- Ale nie masz nawet mojego numeru! – zawołała za mną, gdy złapałem za klamkę.
- Znajdę Cię. – posłałem jej jeden z moich firmowych uśmiechów i zniknąłem za szklanymi drzwiami.
Nie sądziłem, że tak szybko uda mi się zakręcić ją sobie wokół palca. Była taka naiwna i łapczywa na każde słodkie słowo. Czy naprawdę tak mocno oddziałuję na kobiety? Miałem wygraną już w dłoniach, wystarczyło tylko odczekać te dwa tygodnie.
***
- Możesz mi powiedzieć gdzie idziesz tym razem? – Scooter skrzyżował ręce na klatce piersiowej, stając przede mną.
- Koncert mam dopiero za… - zerknąłem na złoty zegarek na lewym nadgarstku - … siedem godzin, więc wyluzuj. – wzruszyłem ramionami, wkładając na stopy niebieskie Vansy i klepnąłem w uda, wstając z łóżka.
- Czy to ma jakikolwiek związek z tą całą dziennikareczką? – burknął, idąc za mną jak cień. Przeciągnąłem przez głowę czarną bokserkę, zawieszając na szyję złoty łańcuch.
- Może. – mruknąłem, stając przed lustrem i przejechałem palcami po idealnie ułożonych włosach. – Będę za jakieś dwie, góra trzy godziny z powrotem. Zrób próbę tańca czy coś, cześć!
Ulotniłem się szybko z hotelowego apartamentu, bo jeszcze chwila, a Braun zamknąłby mnie w nim na klucz. Odkąd pamiętam zawsze, gdy byłem w trasie koncertowej pilnował mnie na każdym kroku i najlepiej dla Niego by było, jakbym ciągle siedział u Jego boku. Okej, może i miałem dopiero dwadzieścia lat, ale – błagam – zaliczyłem więcej dziewczyn niż on widział na oczy gołych piersi. A do tego miałem jeszcze na głowie zakład, który chciałem wygrać.
- Witamy, panie Biebier. Pański samochód podstawiony jest już pod hotel. – głos recepcjonisty wyrwał mnie z obmyślania planu na dzisiejsze popołudnie. Raczyłem obdarzyć go tylko spojrzeniem i wyszedłem z hotelu. Srebrny Fisker czekał już na mnie, błyszcząc w blasku kalifornijskich promieni słonecznych.
- O mój Boże, to Justin! Justin! – grupka dziewcząt podbiegła do mnie, wręcz łapczywie wyciągając z kieszeni telefony i wymachując nimi przede mną. Zmuszony byłem do zrobienia sobie z nimi zdjęć i do rozdania kilku autografów, ponieważ byłem w trakcie trasy koncertowej. – Kochamy Cię, jesteś naszym ideałem!
Zaśmiałem się, kręcąc głową i podpisując ostatni skrawek papieru – chyba był to paragon – otworzyłem drzwi samochodu, stając już przed siedzeniem.
- Dzisiaj gram koncert, macie bilety? – zapytałem, chcąc zostawić po sobie dobre wrażenie.
- Oczywiście, że mamy! Szkoda tylko, że bez wejściówek za kulisy. – jedna z nich, czarnoskóra i przy dość mocnej masie dziewczyna uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Będziecie się mogły pochwalić, że spotkałyście mnie osobiście przed hotelem, a nie po koncercie kiedy jestem zmęczony. – puściłem do nich oczko, na co zachichotały, podekscytowanie szepcząc coś do siebie. Wsiadłem do samochodu, odpalając silnik.
- Miłego dnia, drogie Panie! – zawołałem i odjechałem z parkingu z piskiem opon. Naciągnąłem na nos okulary przeciwsłoneczne i na GPS wpisałem odpowiedni adres agencji w której pracowała Lily. Nie pytajcie jak go zdobyłem – chociaż nie było to takie trudne. Wujek Google jednak wie wszystko.
***
- Dzień dobry, poproszę jakąś ładną czerwoną różę. – stara ekspedientka kwiaciarni, która na moje szczęście znajdowała się naprzeciwko dużego wieżowca do którego właśnie miałem zamiar się udać spojrzała na mnie, mierząc mnie wzrokiem. Nie odpowiedziała mi nic tylko po kilku minutach wysunęła w moją stronę ów kwiat, przewiązany w połowie złotą wstążką.
- Pięć dolarów.
- Można kartą? – parsknęła śmiechem, rozglądając się dookoła lady. Nie zobaczyłem tam nic innego poza małym koszykiem, który najprawdopodobniej robił za kasę.
– Dobra, nie ważne. – wyciągnąłem portfel szukając w nim jakiś drobnych. – Dziękuję. – mruknąłem, rzucając banknot dziesięciodolarowy i wyszedłem.
Szczerze mówiąc nie byłem przyzwyczajony do samodzielnego kupowania kwiatów. Przeszedłem przez pasy ze spuszczoną głową nie chcąc, by ktoś zdradził moją osobowość.
Boże, jaki z Ciebie idiota, Bieber. Na pewno nikt nie skojarzy Twojej odsłoniętej dupy przez te spuszczone spodnie.
Pchnąłem wielkie przeszklone drzwi, napotykając zaskoczone zdziwienia wszystkich w środku wieżowca. Przeszedłem przez hol, podchodząc do repecji.
- Dzień dobry, szukam Lily Collins. – posłałem młodej sekretarce uśmiech, który składał się z podniesienia jednego kącika ust ku górze. Była dość zdziwiona, że pytam właśnie o nią.
- Pokój 401, czwarte piętro. Pierwsze drzwi na lewo, gdy wyjdzie Pan z windy.
- Dzięki śliczne. – stuknąłem otwartą dłonią w ladę i skierowałem się do windy.
Kiedy po paru chwilach milczenia w windzie, podczas gdy trzy dziewczyny zapewne tutaj pracujące obczajały mój tyłek wyszedłem na czwartym piętrze, rozejrzałem się dookoła. Był to typowy biurowiec. Środkiem biegł główny korytarz z kilkoma pokojami po każdej stronie. Podszedłem do drzwi z numerem 401 i złapałem za ich klamkę.
- I chcę mieć to na dzisiaj, teraz jadę na spotkanie i nie będzie mnie przez dwie godziny. – pociągnąłem za drzwi i poczułam jak coś uderza o moją klatkę piersiową. Starsza kobieta, mająca na sobie palto w panterkę nie zdawała się mnie nawet zauważyć, ponieważ mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i wyminęła mnie, przykładając iPhon’a do ucha.
- Zapracowana kobita, nie ma co. – pokręciłem głową, wchodząc do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Byłem odzwyczajony od pukania, tak po prostu.
Trzy równo ustawione biurka stały obok siebie, a przy każdym z nich siedziała dziewczyna. Pierwszą z nich była blondynka z krótko ściętymi włosami. Ta sama, którą widziałem wczoraj na przyjęciu. Posłała mi piorunujące spojrzenie jakbym był ostatnią osobą, którą chciałaby tutaj widzieć. Potem mój wzrok przeniósł się na długowłosą brunetkę, której skóra była w odcieniu lekkiego brązu. Była tak skupiona na czymś, że nawet na mnie nie spojrzenia, wlepiając wzrok w ekran komputera.
- Justin? – dobrze znany mi głos rozniósł się po pomieszczeniu. Lily podniosła się z fotela i obeszła biurko podchodząc do mnie. – Co Ty tutaj robisz? – zaskoczona, poprawiła włosy, które upięte były w wysokiego koka. Dopiero teraz zauważyłem, że miała na sobie króciutką czarną spódniczkę i białą koszulę z rękawami trzy czwarte.
- Mówiłem, że Cię znajdę. I zabieram Cię na lunch. – podałem jej różę i pochyliłem się, składając na jej policzku ciepły pocałunek.
Zadziałało, idealnie.
- Ale jak to, teraz? – przyłożyła czerwoną różę do nosa i zaciągnęła się jej zapachem, przymykając na chwilę powieki.
- No teraz. Potem muszę lecieć na próbę, bo wieczorem mam koncert. – uśmiechnąłem się szeroko, wpatrując się w jej dalej zaskoczoną twarz. – Chyba nie będzie problemem jak porwę Waszą koleżankę na trochę? – zapytałem, patrząc na dwie pozostałe dziewczyny.
- Za to, że o mały włos nie potrąciłeś naszej szefowej to możesz iść. – piskliwy śmiech ciemnowłosej był zaraźliwy, ponieważ uśmiechnąłem się lekko. Natomiast krótko ścięta blondynka mruknęła coś pod nosem, nawet nie zaszczycając mnie uśmiechem.
- To co, idziemy? – podszedłem do biurka Lily, gdy włożyła różę do małego flakonika i oparłem dłonie na blacie, pochylając się lekko nad nim.
- Idziemy.
__________________________
Hellołs! Tak, wiem. Rozdział pisany tylko z perspektywy Justin'a, ale niestety Werka miała problem z Internetem. Zresztą tak samo jak ja teraz, bo dodaję rozdziały u mamy w pracy, haha.
Zapraszam na nowe rozdziały na:
>> You Part Of Me <<
>> Love Choice <<
>> Beautiful Business <<
Buziaki! Do następnego! xoxo
- Ann
Lubię perspektywę Justina :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny macie pomysł na to opowiadanie. Justin taki pewny siebie i wgl nie spodziewa się, że sam padł ofiarą kobiecej intrygi. No ciekawe, ciekawe jak to się dalej rozkręci ;)
SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)
OdpowiedzUsuńTo się porobiło :) Najbardziej rozśmieszył mnie moment jak podszedł Ryan i Chaz, jakiego oni wstydu mu narobili, haha xD Teraz pozostaje mi jedynie czekać na nexta i domyślać się co się może wydarzyć :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńHahah XD Kocham ♥
OdpowiedzUsuńIdealne, ciekawe co będzie dalej :))
OdpowiedzUsuńJustin myśli, że Lily jest taka łatwa, a w ogóle nie jest świadomy tego, że ona też się założyła xd Jestem ciekawa jak to dalej będzie. W ogóle nie mogę sobie wyobrazić tego momentu jak wszystko wyjdzie na jaw. Czekam na next i weny ;))
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam co będzie dalej! ;D
OdpowiedzUsuńJak to czytałam, to cały czas waliło mi serce! ajhsdfcvhgj Boże, liczyłam na jakąś scenkę seksu ;< Cóż, nie mogę się doczekać, aż dowiedzą się obydwoje o zakładzie :)
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia dlaczego, ale nie chciała mi się wyświetlić ta hmm opcja ? do komentowania.Po prostu nie było tej białej ramki. Rozdział jest dobry :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że skończycie pisać to ff, bo się wkręcam i boje się, że przestaniecie nagle pisać jak robią to inne osoby -.-. Nie mogę się doczekać następnego xx /@Julaap1994
Jesli ktos ma dobrą wyobraźnię to potrafi zamienić się w Justina lub Lily i wtedy dopiero to opowiadanie robi jeszcze większe wrażenie *-* czytałam wiele ff i żadne mnie nie urzekło tak jak to :) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :3 xoxo
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, uwielbiam twój styl pisania, bo ma w sobie coś takiego.. że przyjemnie mi się czyta. jeju nie wiem jak to jest, ale to jest cholernie ciekawe. naprawdę, aż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń/ jolobizzle
(( btw, zapraszam do siebie:
http://brooklyn-babyfanfic.blogspot.com/
http://frightful-fanfiction.blogspot.com/ ))
Hohoho no ja myśle, że nie będziemy długo czekać na nexta, co?
OdpowiedzUsuńnie no a tak serio to Cię nie poganiam...
Weny xx ♥♡
Kocham tego bloga! 😍 jest cudowny dawaj szybciutko next ❤️
OdpowiedzUsuńRyan i Chaz po prostu za mocni xD
OdpowiedzUsuńOj naiwny Justinek, myśli,że jest królem świata i tylko pstryknie palcami, a kazda jest na jego zawołanie. No to się chłopak ciut przeliczy ;D
Szkoda, że nie było perspektywy Lily.
Super,czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńświetny, czekam na następny xx
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że te opowiadanie mnie po prostu w sobie rozkochało. To, jak bohaterowie się zachowują, jaka panuje między nimi atmosfera, jest.. Gorące. Hhahaha :3
OdpowiedzUsuńAle czego się spodziewać, bo tak świetnych autorkach? Jestem ciekawa, co wyniknie na tym lunchu i jak dalej rozwiną się ich losy. :D
Czekam na kolejny z nieciepliwością. <3
~Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
jeju, piękne dawaj szybko następne rozdziały! bo nie wytrzymam. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńCudowny <3333
OdpowiedzUsuńCudowny <<33333
OdpowiedzUsuńKocham to <3333
OdpowiedzUsuńnie moge sie juz doczekac nastepnego
OdpowiedzUsuńswietny rozdział! :)
<3 Normalne wielkie WOW! kocham to ! <3
OdpowiedzUsuńZajebiste ;* ! Czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńZajebiste ;* ! Czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńBoskie, Justin taki pewny siebie a nie wie że oboje siedzą w tym zakładzie ojoj ciekawie xx
OdpowiedzUsuńHej, chciałam polecić te trzy opowiadania;
OdpowiedzUsuń1. Historia szesnastoletniej dziewczyny, która przeżyła w życiu piekło i kiedy sądziła, że będzie miała możliwość zaznać trochę spokoju, cholernie się pomyliła. Kiedy miała zacząć wszystko od nowa, u boku swojego brata i jego najlepszego przyjaciela, Justina, wszystko potoczyło się jeszcze gorzej. Tym razem piekło sprawiła jej osoba, którą kochała. Którą szczerze i prawdziwie kochała...
black-tears-jb.blogspot.com
2. Opowiadanie jest już skończone, jednakże zapraszam.
Historia zaczyna się nietypowo, kiedy dwudziestojednoletni Justin Bieber trafia do ośrodka uzależnień, na odwyk narkotykowy, a piętnastoletnie Bree, jako wolontariuszka, za wszelką cenę chce mu pomóc. Czytając, przekonacie się, jaką cenę musiała zapłacić, żeby osiągnąć wymarzony skutek. Wiele łez i bólu, jednak...było warto...
my-heaven-jb.blogspot.com
3. Również skończone opowiadanie, zapowiada się baaardzo banalnie, dlatego może to "odstraszać" od czytania. Jednak koniec jest zaskakujący i bardzo nietypowy.
the-other-side-jb.blogspot.com
ZAPRASZAM :)
Hej, chciałam polecić te trzy opowiadania;
OdpowiedzUsuń1. Historia szesnastoletniej dziewczyny, która przeżyła w życiu piekło i kiedy sądziła, że będzie miała możliwość zaznać trochę spokoju, cholernie się pomyliła. Kiedy miała zacząć wszystko od nowa, u boku swojego brata i jego najlepszego przyjaciela, Justina, wszystko potoczyło się jeszcze gorzej. Tym razem piekło sprawiła jej osoba, którą kochała. Którą szczerze i prawdziwie kochała...
black-tears-jb.blogspot.com
2. Opowiadanie jest już skończone, jednakże zapraszam.
Historia zaczyna się nietypowo, kiedy dwudziestojednoletni Justin Bieber trafia do ośrodka uzależnień, na odwyk narkotykowy, a piętnastoletnie Bree, jako wolontariuszka, za wszelką cenę chce mu pomóc. Czytając, przekonacie się, jaką cenę musiała zapłacić, żeby osiągnąć wymarzony skutek. Wiele łez i bólu, jednak...było warto...
my-heaven-jb.blogspot.com
3. Również skończone opowiadanie, zapowiada się baaardzo banalnie, dlatego może to "odstraszać" od czytania. Jednak koniec jest zaskakujący i bardzo nietypowy.
the-other-side-jb.blogspot.com
ZAPRASZAM :)
Jezu, nie mogę się doczekać następnego *_* Justin jest taki naiwny, serio hahahahah.. Cholernie zastanawia mnie to jak dalej się potoczy ta cała sytuacja z nimi :D Czekam ze zniecierpliwieniem na nn :c
OdpowiedzUsuńlove-quintessence.blogspot.com
To moje pierwsze spotkanie z tym opowiadaniem i ma potencjał, ale szkoda, że jest tak mało opisów, a dużo dialogów
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :) http://nazawsze-imagine.blogspot.com/ (kom. mile widziany:))
ZAJEBISTY <3
OdpowiedzUsuńDajcie następny! ;) zapowiada się świetnie ;>
OdpowiedzUsuńcudowny*-* nie mogę doczekać się następnego♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńkiedy nowy ? czekam <3
OdpowiedzUsuńKiedy nn już nie mogę się doczekać :**
OdpowiedzUsuń